sobota, 16 sierpnia 2014

Przepuklina, historia prawdziwa

        Nasze przepuklinowe perypetie, które rozpoczęły się w marcu (klik), miały się rychło zakończyć.. Nie było jednak tak kolorowo... 
     Jak już wcześniej pisałam na skierowaniu mieliśmy zaznaczone, aby termin operacji był wyznaczony w ciągu miesiąca od daty wystawienia skierowania. Mega się ucieszyłam, że dr zrobił taki dopisek. Miałam nadzieję, że to przyspieszy jakoś "stanie w kolejce" do operacji. Myliłam się. Dzwoniąc do szpitala dowiedziałam się, że najbliższy wolny termin jest w połowie lipca!!! jak to, przecież na skierowaniu wyraźnie jest napisane W CIĄGU MIESIĄCA helloo...codzienne dzwonienie, pytanie, proszenie o wciśnięcie w jakiś bliższy termin były na nic.. Na szczęście są jeszcze życzliwe osoby na tym świecie. Znajoma znajomej kogoś tam zna, kto mógł pomóc i się udało na za niecały miesiąc mięliśmy wyznaczony termin operacji! :) :)

   Od czasu gdy zauważyłam u R przepuklinę - mega przepuklinę pachwinową prawostronną już więcej jej nie wyskoczyła. Na połowę kwietnia mieliśmy umówioną operację w Łodzi na ul. Spornej. Z samego rańca wyruszyliśmy do Łodzi. Po odhaczeniu się na liście w rejestracji czekaliśmy ponad godzinę na wstępną konsultację lekarza na izbie przyjęć. R już nie mogła wytrzymać bo była 9 rano, a ona od 6 nic nie jadła. Myśleliśmy, że jeszcze tego samego dnia będzie zabieg, a wiedzieliśmy że ma być przed nim kilka godzin na czczo z tego tytułu tak ją przetrzymaliśmy. Po konsultacji okazało się że zabieg będzie następnego dnia, więc szybciutko poszliśmy na Nasz oddział chirurgii dziecięcej i na świetlicy było długo wyczekiwane mniam mniam :) Na świetlicy, bo jeszcze przez dłuższy czas musieliśmy czekać na zwolnienie się łóżka na którejś z sal- oddział przepełniony. Na szczęście trafiłyśmy na 2-osobową salę (obok była 6-osobowa i przy każdym dziecku na krzesełku czatował rodzic -mega ścisk) pozdrawiamy Karola :). Mąż musiał jechać na nieplanowane zakupy - niezbędny okazał się leżak ogrodowy, na którym dało się "wyspać" w nocy. Na salach były dostępne tylko krzesła dla rodziców. W sumie na oddziale widziałam tylko jedną salę, na której stała leżanka dla rodzica.
     
       Na obchodzie dowiedziałyśmy się, że zabieg będzie następnego dnia około godz.11.00 i od 7 rano R musi być na czczo! 

Dżizas!
To był dla mnie szok- jak dziecko, które jeszcze je około co 2-3h ma wytrzymać bez jedzenia 4h?!! do 9:30 Roksanka dawała dzielnie radę! byłam z niej dumna mega, ale przed 10 dopadł ją mega kryzys...płaczokrzyk przyciągał do naszego boksu każdą przechodzącą pielęgniarkę, "jadą, jadą misie" śpiewaliśmy z Karolem non stop,
a słychać Nas było chyba na całym oddziale. W końcu lekarz się zlitował i kazał podać R kroplówkę- Uffff.. Ale nie było to takie proste... bo najpierw trzeba było założyć jej wenflon. Poszłyśmy do pokoju zabiegowego. Tam 2 pielęgniarki trzymały moje 2,5miesięczne niemowlę, a trzecia wbijała wenflon...eh serce pękało, a łzy same cisnęły się do oczu... Dałyśmy redę, po chwili R dostała kroplówkę i było trochę spokoju - aniołek zasnął. 

     Przyszedł do Nas chirurg, który miał operować R zaznaczył pisakiem na nóżce,
z której strony jest przepuklina. Objaśnił Nam jak to wszystko będzie wyglądało, że zaraz zabiorą moją kruszynkę, dostanie znieczulenie ogólne, zrobią małe nacięcie, "zakleją" wewnętrzną dziurkę, przez którą zrobiła się przepuklina, zaszyją i mi ją oddadzą!

     I tak się zaczęło..zaniosłam moją R na blok operacyjny- weszłam tylko za drzwi, stamtąd przejął ją ode mnie anestezjolog i poszli....
Czekam i czekam i czekam... to czekanie przeciągnęło się prawie do godziny..
Jest! jedzie taka malutka, bezbronna na wielkim łóżku, przewieźli ją do sali wybudzeń. Około godzinę trwało jeszcze zanim się obudziła. Gdy się ocknęła, w końcu mogłam ją zabrać na naszą salę. Moje 'naprawione' maleństwo był już ze mną <3
Po paru godzinach mogłam nareszcie nakarmić R. Byłyśmy w szpitalu jeszcze 1,5 dnia, co kilka godzin R dostawała środki przeciwbólowe. Z raną nic się nie działo. Miała przyklejony mały plasterek, którego nie mogłam ruszać przez tydzień. Nie moczyć, nie odklejać do czasu wizyty kontrolnej.
Po powrocie do domku :)
    Pod koniec kwietnia miałyśmy wizytę kontrolną, dowiedzieliśmy się, że nie dzieje się nic niepokojącego, wszystko ładnie się goi. Hura ogromna radość! Okazało się, że w ciągu miesiąca może wyskoczyć przepuklina z drugiej strony. Jeśli to nie nastąpi to już będziemy mięli z głowy do końca życia :) Do końca kwietnia nic się z miejscem po operacji nie działo, ładnie się goiło. Została jej 2cm-owa blizna. i garstka wspomnień.

Czy Wasze pociechy też miały przepuklinę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz