poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Trzecie miesiąc - KWIECIEŃ

  Trzeci miesiąc życia R to już spacery na całego nie jakieś 5,10, 15 min. - to już całkiem poważna przynajmniej godzina. Codziennie coś nowego zwracało jej uwagę. Drzewa, widok zwierząt i ich odgłosy oraz... helikoptery (nagminnie przelatujące nad naszą miejscowością, które czasami przerywały błogi sen R) to tylko niektóre z Naszych atrakcji.
Pączki jabłoni
Jeden z Naszych sąsiadów
Hałasujące pierdoloty
   USG bioderek było zaplanowane na 6 tygodnie po narodzinach R, ale nie zapisaliśmy się wcześniej na NFZ i musieliśmy iść prywatnie. Z lekkim poślizgiem czasowym bo chyba R miała już 8 tygodni, ale z bioderkami wszystko dobrze i nawet kolejna kontrola nie była potrzebna :)
   
   Z przepukliną już nie było tak kolorowo, ale o tym napisałam już w osobnym poście klik!

   W kwietniu pierwszy raz R obchodziła z całą rodziną Święta Wielkanocne. Kwiecista suknia miała swoją kolejną premierę.
Znudzona R z mamą
  Nowa umiejętność przyszła wraz z nowym prezentem od babci. Pierwszy raz złapała coś sama w rączkę :) Grzechotka w kształcie kostki to był strzał w dziesiątkę.
   Łóżkowo-piżamowe selfie i smarowanie mms-ka do taty to Nasz codzienny rytuał z R.
Selfie
   Haha jak ja się cieszyłam jak założyłam R tę sztruksówę! A jaki mnie śmiech ogarnął jak zostałam uświadomiona, że jestem 'miszczem' zakładania ubranek tył na przód hahah
Kto by pomyślał, że to tył??!!
Przecież nie dla każdego jest logiczne, że guziki są na tyle hello :P Nie ważne jak i w co bobaska jest ubrana, ważne aby było wygodnie robić aAa, a do tego każda pozycja jest dobra :P
Na leniwca
   Kwiecień to także pierwsza wizyta w krajowym dyskoncie. Przynajmniej nosidełka nie musiałam dźwigać hehe. Połowę zakupów przespała, resztę rozglądała się z zainteresowaniem :)
Bierdoneczka w Bierdonce
   I w taki sposób dobiegł koniec trzeciego miesiąca życia Naszej córeczki - podobno pierwsze 3 miesiące niemowlęcia dają najbardziej w kość świeżym rodzicom.. :)
Roksanka 3 miesiące

sobota, 16 sierpnia 2014

Przepuklina, historia prawdziwa

        Nasze przepuklinowe perypetie, które rozpoczęły się w marcu (klik), miały się rychło zakończyć.. Nie było jednak tak kolorowo... 
     Jak już wcześniej pisałam na skierowaniu mieliśmy zaznaczone, aby termin operacji był wyznaczony w ciągu miesiąca od daty wystawienia skierowania. Mega się ucieszyłam, że dr zrobił taki dopisek. Miałam nadzieję, że to przyspieszy jakoś "stanie w kolejce" do operacji. Myliłam się. Dzwoniąc do szpitala dowiedziałam się, że najbliższy wolny termin jest w połowie lipca!!! jak to, przecież na skierowaniu wyraźnie jest napisane W CIĄGU MIESIĄCA helloo...codzienne dzwonienie, pytanie, proszenie o wciśnięcie w jakiś bliższy termin były na nic.. Na szczęście są jeszcze życzliwe osoby na tym świecie. Znajoma znajomej kogoś tam zna, kto mógł pomóc i się udało na za niecały miesiąc mięliśmy wyznaczony termin operacji! :) :)

   Od czasu gdy zauważyłam u R przepuklinę - mega przepuklinę pachwinową prawostronną już więcej jej nie wyskoczyła. Na połowę kwietnia mieliśmy umówioną operację w Łodzi na ul. Spornej. Z samego rańca wyruszyliśmy do Łodzi. Po odhaczeniu się na liście w rejestracji czekaliśmy ponad godzinę na wstępną konsultację lekarza na izbie przyjęć. R już nie mogła wytrzymać bo była 9 rano, a ona od 6 nic nie jadła. Myśleliśmy, że jeszcze tego samego dnia będzie zabieg, a wiedzieliśmy że ma być przed nim kilka godzin na czczo z tego tytułu tak ją przetrzymaliśmy. Po konsultacji okazało się że zabieg będzie następnego dnia, więc szybciutko poszliśmy na Nasz oddział chirurgii dziecięcej i na świetlicy było długo wyczekiwane mniam mniam :) Na świetlicy, bo jeszcze przez dłuższy czas musieliśmy czekać na zwolnienie się łóżka na którejś z sal- oddział przepełniony. Na szczęście trafiłyśmy na 2-osobową salę (obok była 6-osobowa i przy każdym dziecku na krzesełku czatował rodzic -mega ścisk) pozdrawiamy Karola :). Mąż musiał jechać na nieplanowane zakupy - niezbędny okazał się leżak ogrodowy, na którym dało się "wyspać" w nocy. Na salach były dostępne tylko krzesła dla rodziców. W sumie na oddziale widziałam tylko jedną salę, na której stała leżanka dla rodzica.
     
       Na obchodzie dowiedziałyśmy się, że zabieg będzie następnego dnia około godz.11.00 i od 7 rano R musi być na czczo! 

Dżizas!
To był dla mnie szok- jak dziecko, które jeszcze je około co 2-3h ma wytrzymać bez jedzenia 4h?!! do 9:30 Roksanka dawała dzielnie radę! byłam z niej dumna mega, ale przed 10 dopadł ją mega kryzys...płaczokrzyk przyciągał do naszego boksu każdą przechodzącą pielęgniarkę, "jadą, jadą misie" śpiewaliśmy z Karolem non stop,
a słychać Nas było chyba na całym oddziale. W końcu lekarz się zlitował i kazał podać R kroplówkę- Uffff.. Ale nie było to takie proste... bo najpierw trzeba było założyć jej wenflon. Poszłyśmy do pokoju zabiegowego. Tam 2 pielęgniarki trzymały moje 2,5miesięczne niemowlę, a trzecia wbijała wenflon...eh serce pękało, a łzy same cisnęły się do oczu... Dałyśmy redę, po chwili R dostała kroplówkę i było trochę spokoju - aniołek zasnął. 

     Przyszedł do Nas chirurg, który miał operować R zaznaczył pisakiem na nóżce,
z której strony jest przepuklina. Objaśnił Nam jak to wszystko będzie wyglądało, że zaraz zabiorą moją kruszynkę, dostanie znieczulenie ogólne, zrobią małe nacięcie, "zakleją" wewnętrzną dziurkę, przez którą zrobiła się przepuklina, zaszyją i mi ją oddadzą!

     I tak się zaczęło..zaniosłam moją R na blok operacyjny- weszłam tylko za drzwi, stamtąd przejął ją ode mnie anestezjolog i poszli....
Czekam i czekam i czekam... to czekanie przeciągnęło się prawie do godziny..
Jest! jedzie taka malutka, bezbronna na wielkim łóżku, przewieźli ją do sali wybudzeń. Około godzinę trwało jeszcze zanim się obudziła. Gdy się ocknęła, w końcu mogłam ją zabrać na naszą salę. Moje 'naprawione' maleństwo był już ze mną <3
Po paru godzinach mogłam nareszcie nakarmić R. Byłyśmy w szpitalu jeszcze 1,5 dnia, co kilka godzin R dostawała środki przeciwbólowe. Z raną nic się nie działo. Miała przyklejony mały plasterek, którego nie mogłam ruszać przez tydzień. Nie moczyć, nie odklejać do czasu wizyty kontrolnej.
Po powrocie do domku :)
    Pod koniec kwietnia miałyśmy wizytę kontrolną, dowiedzieliśmy się, że nie dzieje się nic niepokojącego, wszystko ładnie się goi. Hura ogromna radość! Okazało się, że w ciągu miesiąca może wyskoczyć przepuklina z drugiej strony. Jeśli to nie nastąpi to już będziemy mięli z głowy do końca życia :) Do końca kwietnia nic się z miejscem po operacji nie działo, ładnie się goiło. Została jej 2cm-owa blizna. i garstka wspomnień.

Czy Wasze pociechy też miały przepuklinę?

piątek, 11 lipca 2014

Drugi miesiąc - MARZEC

  Drugi miesiąc życia naszego skarba rozpoczął się rozłąką na dłuższy czas z tatą, który wyjechał na tydzień w tzw. delegacje zagraniczną.. Strasznie się bałam naszych samotnych nocy.. że nie będzie odbijała dobrze(do tej pory to tatuś był mistrzem w noszeniu i odbekiwaniu), że nie będzie chciała zasnąć- ale na szczęście jakoś sobie poradziłyśmy :)
  
  8 marca obchodziłyśmy nasze pierwsze wspólne święto- Dzień Kobiet :) niestety bez 'tatomęża', ale były kwiatki całuski i duuużo miłości <3 a to najważniejsze:)
Dzień Kobiet
   W marcu położna zakończyła u Nas patronaż. Ale niestety wkrótce musiałam się z nią skontaktować w kryzysowej sytuacji.. podczas przewijania R zauważyłam, że w pachwinie wyskoczyła jej górka wielkości piłeczki pingpongowej!! szybko wykonałam tel. do położnej i ta mi podpowiedziała, że to może być przepuklina. Przerażona ubrałam małą i pojechaliśmy z mężem do lekarza. Okazało się, że to przepuklina pachwinowa... dostaliśmy skierowanie do poradni chirurgicznej w Łodzi. Po obejrzeniu Roksany przez chirurga dostaliśmy kolejne skierowanie - tym razem na operacje...!! Umówiliśmy termin operacji na połowę kwietnia, więc cd. w "następnym-kwietniowym odcinku" :)  

   Pierwszy wyjazd na szczepienie.. strach mnie ogarniał na myśl o tym dniu od początku.. W czasie wstępnego badania - ważenia, mierzenia, sprawdzania stanu ogólnego R była nieświadoma jeszcze tego co ją czeka, więc była bardzo grzeczna dała sobie nawet w gardło zalukać, ale jak przeszłyśmy do pokoju szczepień już nie było tak kolorowo.. Pierwsze wkłucie MEGA zaskoczenie w jej oczach i płacz! Przy trzecim(ostatnim) zastrzyku R spojrzała się na pielęgniarkę jednoznacznym wzrokiem STOP! Po wszystkim było szybkie ubieranie oraz długie przytulanie i całowanie. Aha nie wspomniałam jeszcze o tym,  że jak Roksana zaczęła płakać to ja razem z nią płakałam..nie mogłam powstrzymać łez- szaleństwo!
Na szczęście nie było żadnych skutków ubocznych po szczepieniu- rozdrażnienia i gorączki- dzięki Bogu!
Po szczepieniu
   22 marca wyruszyliśmy z Roksaną w jej pierwszą dłuugą (1,5h) podróż! Byliśmy na urodzinach Mani :) Najukochańszej kuzynki R <3
Podróż zniosła w miarę dobrze przez godzinkę spała, ale przy końcu podróży była awantura, bo staliśmy 10min na  przejeździe kolejowym...a samochodem się jeździ, a nie stoi :P

Pół urodzin R przespała, poznała się z kolegą Stasiem kilka miesięcy starszym od niej (chyba wpadł jej w oko) :) Niestety planowanego od dawna wspólnego spaceru nie odbyliśmy ze względu na paskudną pogodę... 
Powrót do domu był już spokojniejszy bo już było ciemno i słonko nie świeciło w oczka.

   Wieczorna drzemka na mamie lub tacie to codzienny rytuał Roksanki. Lubiła tak zasypiać przez ponad 2 pierwsze miesiące swojego życia. Teraz gdy R ma już ponad 5 miesięcy takiej formy zasypiania nawet nie bierzemy pod uwagę- wierci dupcia :)
Śpiący Pucuś

  Pierwszą sukienkę kupiłam R jak jeszcze siedziała sobie "grzecznie" w moim brzuszku. Planowo miała założyć ją za jakieś 5 miesięcy czyli np. teraz, ale nie brałam pod uwagę tego, że urodzi się taki klocuszek (4210g) i suknia będzie już pasowała w drugim miesiącu :P
Mała Prima Balerina <3
Podsumowanie:
  • Waga około 5700 g
  • Wzrost około 60 cm
  • Ubranka 62
  • Oczy ciemno niebieskie.

Roksana 2 miesiące
Pozdrawiamy serdecznie!

wtorek, 3 czerwca 2014

Pierwszy miesiąc - LUTY

   Luty zleciał nam błyskawicznie. Co chwila ktoś nas odwiedzał - multum gości, multum prezentów, multum wsparcia i pozytywnej energii. Cały czas poznawaliśmy R.. Razem z mężem ją kąpaliśmy, na zmianę albo czasami razem zmienialiśmy pieluszki, ja karmiłam -mąż nosił niunię aż się odbekło (czasami był bek jak po piwie hehe).
  • Początkowo zamysł miałam taki, żeby wcale nie uczyć niuni ssać smoczka, al skończyło się na tym, że ze szpitala R. wróciła ze smokiem. Od tamtej pory towarzyszy jej codziennie. 
  • Od narodzin Roksanki karmiłam ją w pozycji leżącej- początkowo ze względu na swój stan fizyczny- obolałe ciało po operacji, a później z wygody. W połowie lutego dopiero zaczęłam podejmować próby karmienia na siedząco, gdy karmienie w dzień w pozycji leżącej stawało się uciążliwe- baardzo ciężka sprawa ale się udało:) Jak zwykle przy pomocy i wsparciu cioci J. 
  • Luty to ciągle towarzysząca Pani Czkawka. Po każdym jedzeniu była czkawka, na co lekarstwem było znowu jedzenie i tak koło się zamykało.. 
  • Byłyśmy na bilansie po 3 tygodniach R. była super grzeczna u dr! Ważyła 4850g, więc przybyła po wyjściu ze szpitala przez niecałe 3 tygodnie 850g! 
  • Przez pierwszy miesiąc życia R. 3 razy odwiedziła nas p. Położna. Bardzo przyjazna i pomocna kobieta- z resztą w tym roku zdobyła tytuł najlepszej położnej u Nas w regionie (gratulacje p. Madziu). Na pierwszej wizycie Położna obcięła R. paznokcie, pokazała jak pielęgnować pępuszek, aby kikut odpadł itp. Późniejsze wizyty były raczej na zasadzie doglądania jak sobie radzimy.  
  • Po niecałych 2 tygodniach odpadł kikut od pępuszka- wieelka radość :) 
  • Pierwszy miś od taty - Denis - szary hipopotam.
  • Pierwsze wyjście z domu trudno nazwać spacerem, bo trwało jakieś 10 min. ale na dworze byłyśmy, więc się liczyło :P
Podsumowanie:
  • Waga około 5 kg
  • Wzrost około 60 cm
  • Ubranka 56-62 zależy od producenta. 
  • Oczy granatowe.
 Podjęłam dumną inicjatywę, co miesiąc mam zamiar robić zdjęcia Roksance na gołą klatę :P, przykrytej kocykiem w sowy z numerkiem miesiąca jaki skończyła - zobaczymy czy się uda, bo teoretycznie założyłam sobie, że cyferki co miesiąc muszą być z innych materiałów.
Jedynkę uszyłam z flaneli i wypchałam misiowym wkładem :P


 Pozdrawiamy serdecznie!

poniedziałek, 2 czerwca 2014